sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział drugi

Tak więc jest notka numer dwa. Odrobinę krótsza od poprzedniej. Nie wiem kiedy pojawi się kolejna, gdyż zbliżają się wakacje, muszę popoprawiać oceny....ale postaram się wyrobić w ciągu dwóch tygodni :)

- Wełniane skarpetki. - mruknęła zdyszana szesnastolatka, stając przed gargulcami prowadzącymi do gabinetu Dyrektora.
- Ohh, Panna Granger. Witam, proszę usiąść. - przywitał ją wesoło Dumbledore, proponując przy tym cytrynowego dropsa.
Dziewczyna usiadła w fotelu naprzeciw biurka, wpatrując się w czarodzieja wyczekującym wzrokiem. Ciekawość wypełniała każdą komórkę kruchego ciała, nie pozwalając myśleć o czymkolwiek innym. Imię Dracona odbijało się od ścian jej umysłu niczym bumerang.
- Zapewne ma pani wiele pytań...- zaczął mozolnie uśmiechając się delikatnie. - ...na które oczywiście odpowiem, jednak prosiłbym najpierw o wysłuchanie. Dowiedziałem się od Severusa,
że przypadkowo... – spojrzał na nią znacząco. - …usłyszała pani fragment rozmowy, której zdecydowanie nie powinna. Panno Granger musi pani zrozumieć, że dzieje się wiele rzeczy o których żaden z uczniów, z wyjątkiem Pana Malfoya nie ma pojęcia i wolałbym, aby tak pozostało. Są sprawy, które nie każdy byłby w stanie zrozumieć. Zapewne jest pani świadoma, że aktywowany został Zakon Feniksa, do którego obecnie należy Draco. Podobnie jak Severus jest szpiegiem, zatem obaj wykonują zarówno najbardziej niebezpieczną jak i pożyteczną pracę. Ten chłopak...zabłądził, ale każdy popełnia błędy, czyż nie? Ważne jest to, czy chce się je naprawić, a on chciał. Chciał tak bardzo, że nie byłem w stanie odmówić. Na ostatnim zebraniu zmuszony był dokonać morderstwa, by przypieczętować swoją całkowitą wierność i oddanie Czarnemu Panu. Pierwsza Avada...- westchnął głęboko, pocierając dłonią pomarszczone czoło. - ...to wielkie przeżycie, zwłaszcza dla tak młodego człowieka.
- Dyrektorze? - przerwała mu niepewnie dziewczyna. - Skąd możemy mieć pewność, że stoi po naszej stronie?
- Złożył wieczystą przysięgę, można mu ufać. - wytłumaczył Dumbledore. - Ale wracając do tematu. Skoro pani już zdaje sobie sprawę z całej sytuacji, która miała miejsce, jestem gotów wyjść z propozycją wstąpienia do Zakonu. Zanim wyrazi pani zgodę, proszę wszystko przemyśleć. Wstąpienie do Zakonu Feniksa, to coś więcej niż kilkugodzinne posiedzenia, polegające na planowaniu strategii. To czynny udział w wojnie, która zbliża się wielkimi krokami.
- Jestem inteligentną czarownicą. - podsumowała nieskromnie. - Wiem, na jakie ryzyko się narażam. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to dla mnie bezpieczne, jednak nie mogłabym odmówić. Chcę pomóc. - oświadczyła zdecydowanym głosem.
- Spodziewałem się takiej odpowiedzi. - odpowiedział staruszek unosząc kąciki warg ku górze. - W takim bądź razie proszę, aby zjawiła się pani w gabinecie profesor McGonagall jutro o 18;00. Stamtąd obie skierujecie się do Nory, używając sieci fiuu.  Mam również prośbę. Wolałabym, aby na razie Harry oraz Ronald pozostali w błogiej nieświadomości.
- Oczywiście. Będę na pewno i... dziękuję za taką możliwość. - powiedziała Gryfonka przechodząc przez próg drzwi.
- I jak było? Co chciała od ciebie McGonagall? - dobiegł ją głos rudego przyjaciela, gdy przechodziła przez pokój wspólny, zmierzając do dormitorium dziewcząt.
- Eee...prosiła mnie, abym pomogła pierwszakowi w zaklęciach. - wymyśliła na poczekaniu.
- Zagrasz? - spytał Wybraniec wskazując dłonią szachy.
- Wiesz...planowałam się dzisiaj wcześniej położyć, może jutro? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
Harry skinął głową. Już po kilku minutach zawzięcie rywalizował z Ronem, choć w głowie wciąż miał obraz brązowowłosej przyjaciółki. Wyczuł nutkę fałszywości w jej głosie i z niechęcią musiał przyznać, że zrobiło mu się przykro. Od kiedy to Hermiona ich okłamuje? Zawsze rozmawiali o wszystkim, w końcu byli jak rodzeństwo. 
                                                                     *****
Draco Malfoy zmierzał w stronę lochów. Za kilka minut odbędzie się Zebranie Zakonu, a on pojawia się za nich zawsze w towarzystwie ojca chrzestnego. Obecność profesora uspokajała go i trzymała w ryzach. Gdyby nie on, zapewne już kilkakrotnie wykrzyczałby Pani Weasley, że nie ma najmniejszej ochoty na jej paszteciki domowej roboty. Powiedziałby co myśli o 'bezgranicznej miłości', która jest tematem większości zebrań. Ślizgon nie wierzył w coś takiego. Nie wierzył w miłość. Dla niego istniało jedynie przywiązanie, które odczuwał w stosunku do kilku osób.
- Spóźnimy się. Ominie nas rozdanie cytrynowych dropsów. - parsknął Mistrz Eliksirów, gdy chłopak przekroczył próg jego gabinetu.
- No to na co czekamy? Może zdążymy na drugą kolejkę! - krzyknął, przesadnie udając podekscytowanie. Snape obdarzył go ironicznym uśmieszkiem i chwilę później razem wyszli z zielonych płomieni sieci fiuu, otrzepując się z resztek pyłu.
Wzrok chłopaka prześlizgnął się po zebranych, zatrzymując na Granger. Posłał w jej stronę niedowierzające spojrzenie i zajął miejsce na kanapie wraz z nauczycielem.
- Witam wszystkich. - zaczął przemowę Dumbledore. - Jak zdążyliście zapewne już zauważyć Panna Granger będzie uczestniczyła zarówno w dzisiejszym spotkaniu jak i kolejnych. W związku z pewną sytuacją, która miała ostatnio miejsce, postanowiłem zgodzić się na przyjęcie ten młodej damy do naszych szeregów.
- Ależ Albusie, to jeszcze dziecko! Proszę ci, nie rób tego. - Krzyczała błagalnym głosem Pani Weasley.
- Spokojnie Molly, wszystko jest pod kontrolą. Panna Granger doskonale zdaje sobie sprawę z zagrożenia, a jednak już postanowiła. - próbował wytłumaczyć Dyrektor.
- Ona nie rozumie na co się porywa! - wciąż histeryzowała kobieta, a po jej policzkach zaczęły spływać strużki łez.
- Oczywiście, że rozumiem. - wtrąciła się Hermiona. - Chyba niejednokrotnie udowodniłam, że do głupich osób nie należę. Poradzę sobie.
Pani Weasley poddała się, widząc zdeterminowaną postawę Gryfonki. Artur podszedł do bliskiej załamania żony i uspokajająco objął ją ramieniem, co najwyraźniej poskutkowało, gdyż kobieta uśmiechnęła się blado.
- Dobrze, więc skoro możemy już zacząć, prosiłbym Pannę Granger o wstanie.
Dziewczyna posłusznie wykonała polecenie i podeszła do starszego czarodzieja.
- Proszę położyć dłoń na sercu i powtarzać. Ja Hermiona Granger, przysięgam służyć na rzecz dobra, współpracować z członkami Zakonu oraz zrobić wszystko co w mej mocy, bo wojna zakończyła się pomyślnie. Okazywać odwagę, gdy tego wymaga sytuacja, jednak bez zbędnej próżności.
Szesnastolatka dumnie powtórzyła słowa obietnicy, ku wyraźnemu niezadowoleniu większości. Po zakończonym rytuale, poczuła jak niewidzialne macki oplatają jej umysł i serce, by po kilku sekundach odejść w zapomnienie. Nie kryjąc satysfakcji usiadła na wcześniej zajmowanym miejscu, z uwagą wsłuchując się w nowo powstałą konwersacją. Zebranie trwało nie dłużej niż godzinę, gdyż było czysto organizacyjne. Kolejne miało się odbyć dokładnie za tydzień, wtedy podobno Dyrektor będzie miał jakieś nowe informacje.
- Granger, czyżbyś się stęskniła? - usłyszała  Malfoya i odwróciła się gwałtowanie, napotykając wyraźne rozbawienie ślizgona.
- Za brzmieniem twojego głosu? Uwierz, nie. Za to ty za moim towarzystwem najwyraźniej tak. - odpowiedziała tym samym ironicznym tonem.
- Nie musisz opowiadać mi o swoich najskrytszych, niespełnionych marzeniach. Obejdzie się bez tego.
- Draco, Granger, za mną, - sprzeczkę przerwał Snape, gestem dłoni wskazujący kominek. Zmieszani nastolatkowie ruszyli za nim, całkowicie zapominając o wcześniejszej wymianie zdań.
- Wasz niezrównoważony emocjonalnie Dyrektor, wybrał was, abyście wykonywali pewną dodatkową pracę, a mianowicie będziecie mi pomagać...- wypluł to słowo niczym największe bluźnierstwo. - … w tworzeniu eliksirów. Nie zamierzam was niańczyć, więc nie liczcie na nic więcej, niż lista wywarów do przygotowania na dany tydzień. Nie będziecie pracować w lochach, gdyż mam wystarczająco dużo rozumu, by wam na to nie pozwolić. Tak więc potrzebne składniki i przyrządy znajdziecie w pokoju życzeń. Nie obchodzi mnie kiedy i jak dużo czasu będziecie spędzać na wykonaniem tych eliksirów. Mają być poprawnie wykonane i dostarczone do mnie w umówiony dzień. Czy wszystko jasne?
- Chyba się źle zrozumieliśmy. - z szoku pierwszy otrząsnął się chłopak. - Nie będę z nią pracował.
- Ależ oczywiście, że będziesz. Tu macie listę na pierwszy tydzień. Wszystkie fiolki mają stać na moim biurku w przyszły wtorek. - oznajmił Severus, ignorując ich oburzenie.
- Panie profesorze...to naprawdę zły pomysł. My..nie dogadujemy się, delikatnie mówiąc. - spróbowała swoich sił Hermiona.
- To nie ma znaczenia. Macie robić to, co wam zlecono. A teraz wynocha. - zakończył, z radością obserwując grymasy na twarzach zrozpaczonych uczniów.

3 komentarze:

  1. W momencie, kiedy pani Weasley się nie zgadzała zauważyłam literówkę w imieniu Hermiony. Ale to nie zmienia, że opowiadanie jest zajebiste jak prolog i rozdział I. Przecież każdemu może się zdarzyć literówka :- )

    Pozdrawiam,
    L. A. Mythe ;- )

    OdpowiedzUsuń
  2. ahh, no tak. Dziękuję, zaraz poprawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie, ta literówka rzucała się w oczy, ale nic się takiego nie stało, nie? :)
    Rozdział był .. fascynujący. Hermiona z Draconem w zakonie, wspólne warzenie mikstur ... to niby takie pospolite ale w twoim wydaniu fajnie brzmi :) Także nic tylko czekać na nowy rozdział ! pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Followers

INFORMACJA