wtorek, 24 września 2013

Rozdział ósmy

*Da dum tss* ! Nowy rozdział ukazuję wam już po czterech dniach czarodzieje :D Bądźcie ze mnie dumni, ale nie przyzwyczajajcie się za bardzo. To był wyjątek, po prostu miałam napływ weny. Nie jestem do końca zadowolona z tego tekstu, ale no cóż...następny mam nadzieję wyjdzie mi lepszy. W końcu w dziewiątym rozdziale będzie dużo się działo, na pewno się tego domyślicie po przeczytaniu tej notki. Dziękuję za wszystkie komentarze i przepraszam, że rozdziały są takie krótkie....po prostu bądźcie pewni, że sporo ich wszystkich wyjdzie.


Hermiona zadowolonym krokiem przemierzała szkole korytarze w towarzystwie Rona i Harry'ego zmierzając do Wielkiej Sali.  Wczorajszy wieczór wprawił ją w dobry humor. Im więcej czasu spędzała z Malfoy'em, tym bardziej ludzki jej się wydawał. Zaczęła dostrzegać takie szczegóły jak przelotny błysk w oku, ledwo widoczne uniesie warg ku górze i o dziwo, zaczęła je doceniać. Była dumna, że to ona je powodowała.
- Co ostatnio do ciebie tak często te listy przychodzą? - zapytał zszokowany Harry, widząc sówkę lądującą obok przyjaciółki.
- To pewnie McGonagall. - burknęła i sięgnęła po kopertę, uprzednio dając ptakowi kilka okruszków.

Panno Granger proszę o przyjście do mojego gabinetu jeszcze przed zajęciami, jeżeli byłoby to możliwe.

PS. Musy Świstusy
                                                                                    A. Dumbledore

- Co od ciebie chce? - mruknął Ron zaglądając jej przez ramię.
- Ronaldzie! Jak możesz? To moja prywatna sprawa. Nie przypominam sobie żebym cię upoważniała do oglądania mojej korespondencji. - niemal krzyczała patrząc wrogo na rudzielca.
- Hermiono...przecież to nie był list od profesor McGonagall...- powiedział, a każde słowo wypełniał zawód. - Dlaczego nie powiedziałaś nam, że to list od Dyrektora?
- Nie rozumiecie...nie mogę o tym rozmawiać. - szepnęła i odeszła od stołu. Wyrzuty sumienia zalały ją niczym tsunami. Dopiero teraz, gdy ją nakryli zdała sobie sprawę jak bardzo ich zraniła. Oni jej ufali, a ona ich okłamywała. Nie mogła nawet wyobrazić sobie jak teraz się czuli. Łzy popłynęły po jej policzkach zanim zdążyła je powstrzymać. Nie miała nawet siły ich ocierać. Co oni sobie teraz o niej pomyślą? Stanęła przed gabinetem Dumbledore'a. Wdech, wydech, wdech, wydech powtarzała sobie w myślach.  Zapukała, a już po kilku sekundach usłyszała jego głos zapraszający do środka.
- Coś się stało Panno Granger? - spytał, nie marnując czasu na powitanie.
- Chłopaki zorientowali się, że ich okłamuję. - jęknęła siadając na fotelu.
- Jak to możliwe?
- Dzisiaj, gdy sowa przyniosła mi list od Pana, powiedziałam, że jest od od Profesor McGonagall. Chwilę później Ron zerknął mi przez ramię...nawet nie musieli krzyczeć. Widziałam jak bardzo ich to zabolało. Nigdy dotąd ich nie okłamywałam. - spuściła wzrok na podłogę.
- To nie potrwa długo. Severus dostarczył mi dzisiaj informację o jutrzejszym ataku. Za kilka dni będziesz mogła im wszystko wytłumaczyć. Zrozumieją. - stwierdził opanowanym głosem, jakby mówił o ulubionym kolorze bawełnianych skarpetek, a nie o szybko zbliżającej się śmierci.
- To już jutro? Jutro Draco...
- Tak. Już z nim rozmawiałem. Jest święcie przekonany, że będzie zmuszony rzucić na mnie Avadę. Ale nie mamy o czym tutaj rozprawiać. Pamięta pani co ma zrobić?
- Mam przekonać wszystkich, że Pana śmierć była zaplanowana, że Profesor Snape nie jest winny. - wyrecytowała.
- Bardzo dobrze. A teraz niech Pani idzie na lekcję. Eliksiry zaczynają się dokładnie za dwie i pół minuty, a z tego co wiem Severus nie przepada za spóźnialskimi. - uśmiechnął się w stronę dziewczyny i gestem dłoni nakazał, by wyszła.
Skinęła głową na pożegnanie i wybiegła z gabinetu. Zdyszana wpadła do sali ocierając mokre policzki.
- Przepraszam za spóźnienie. - powiedziała nie patrząc na nauczyciela. Udała się do swojej ławki, czekając na jakąkolwiek obelgę, jednak taka nie nadeszła. Wszyscy spojrzeli na profesora zdziwionym wzrokiem, ale ten ignorując to kontynuował lekcję. Nie słuchała. Po raz pierwszy, od kilku lat nie słuchała na lekcji. Ani razu nie uniosła ręki, nic nie zapisała, nie odezwała się. Tępym wzrokiem wpatrywała się w kawałek pergaminu. Wszystko się posypało. Zawiodła swoich najlepszych przyjaciół, jutro umrze najpotężniejszy czarodziej wszech czasów, a ona nie może nic na to poradzić. Zerknęła kątem oka na Dracona. Błądził nieobecnym wzrokiem po sali.
- Na następną lekcję esej o długości 2 stopy na temat, o którym dzisiaj rozmawialiśmy. Nie przyjmuję usprawiedliwień. Wynocha. - głos Snape'a wyrwał ją z zamyślenia.
- Hermiono, chcielibyśmy z tobą porozmawiać...- zaczął niepewnie Harry.
- Nie mogę. Śpieszy mi się. - spławiła ich, szybkim krokiem wychodząc z sali. Nie miała siły im się tłumaczyć. Nie miała siły ponownie ich okłamywać. Nie minęło dziesięć minut, a leżała na kanapie w Pokoju Wspólnym. Dzisiejsze lekcje były jej najmniejszym zmartwieniem. I tak za niecałe dwa tygodnie koniec roku szkolnego, a ona niemal z każdego przedmiotu będzie miała Wybitny. Podkuliła nogi, jak zawsze gdy próbowała zasnąć. Tak będzie najlepiej. Zasnąć, nie myśleć. W powietrzu unosił się zapach damskich perfum, a w kominku tryskały wesołe ogniki. Nawet nie zdawała sobie sprawy jak była wyczerpana, dopóki nie zasnęła. Jej oddech stał się równomierny, a mięśnie rozluźnione.
- Myślisz, że śpi?
- No chyba widać. Ślepy jesteś? - dobiegły ją szepty Rona i Harry'ego.
- Kiedy ona się tak zmieniła? - spytał Wybraniec, a chwilę później poczuła jak siada na kanapie.
- Nie mam pojęcia. Pamiętasz, jeszcze rok temu walczyła z nami w Departamencie Tajemnic.
- Ale przecież to wciąż nasza wszechwiedząca encyklopedia. Spójrz na nią. Te same rozczochrane włosy, drobna postura. Na lekcjach wciąż wymachuje ręką we wszystkie strony...no może z wyjątkiem dzisiejszego dnia.
- Może i tak. Ale kiedyś by nas nie okłamała. - protestował Weasley, a Hermiona słysząc to, myślała że serce pęknie jej na milion kawałków.
- Nie wiesz dlaczego to zrobiła. - bronił ją Harry. - Może miała powód.
- Ohh..daj spokój. - jęknął Ron, a po Pokoju Wspólnym rozniosły się jego kroki. Poszedł do dormitorium.
- Dlaczego Hermiono? - szepnął Wybraniec i wstał, kierując się za przyjacielem.
Gdy tylko wyszedł, dziewczyna uchyliła powieki. Ile jeszcze będzie musiała znieść? Przez jak wiele kłamstw i intryg będzie musiała przejść,a ile sama spowoduje?

piątek, 20 września 2013

Rozdział siódmy

No i jest. Napisałam kolejną notkę ;) Jestem chora, więc miałam teraz troszkę więcej czasu dla siebie. Siedziałam w domu i pisałam.
PS. Ten rozdział ma bardzo dużo dialogów. Poza tym, niedługo zacznę rozwijać drugi wątek w opowiadaniu ^^

Nie czekając na jego odpowiedź ruszyła przed siebie z nadzieją, że pójdzie w jej ślady. Tak zrobił. Pierw do jej uszu dobiegło głośne westchnienie, jednak chwilę później odgłos kroków. Uśmiechnęła się pod nosem zadowolona z siebie.
- Gdzie ty idziesz Granger? Gdzie ja idę? - zapytał nie kryjąc irytacji.
- Zaraz zobaczysz. - odpowiedziała, przyspieszając kroku.
Z każdym kolejnym schodkiem w górę robiło się zimniej, ale dziewczynie to nie przeszkadzało. Lubiła czuć chłodne podmuchy wiatru na skórze. W przeciwieństwie do swoich koleżankek, które mogłyby całymi dniami siedzieć przy kominku owinięte w trzywarstwowy koc.
Draco spoglądał podejrzliwym wzrokiem na Gryfonkę idącą parę metrów przed nim.  Wciąż nie mógł zrozumieć jak to możliwe, że znał ją od jedenastego roku życia, a tam mało o niej wiedział. Nie zdawał sobie sprawy jaki jest jej ulubiony kolor, jakiej muzyki słucha, gdzie wyjeżdża na wakacje. Dziwił się sam sobie, że chciał to wiedzieć. Chciał wiedzieć co sprawia, że czuje się lepiej, jak mówili na nią rodzice w dzieciństwie. I nie chodziło tylko o ciekawość. To było coś więcej. Chciał ją poznać. Chciał zrozumieć, dlaczego tak ważna jest dla niej nauka. Dlaczego mu pomaga.
- Jesteśmy. - usłyszał jej głos, który przerwał mu rozważania. Nawet nie zauważył, gdzy znalazł się na powietrzu. Stał na środku wieży astronomicznej.
- Co tu robimy? - spytał, bo wciąż nie rozumiał czemu przyszli akurat tutaj.
- Ponieważ to moje ulubione miejsce w całym zamku i chciałam ci je pokazać. - wytłumaczyła spoglądając w niebo.
- Mi? - nie krył zdziwienia. - Dlaczego?
- Po prostu. Pomyślałam, że ci się spodoba. - wzruszyła ramionami.
- I miałaś rację. - potwierdził i przywołał jedną z ławek stojących na terenie szkoły. Poklepał miejsce obok siebie, patrząc na Hermionę. Uśmiechnęła się szeroko i zajęła wskazane przez ślizgona miejsce.  Uniosła podbródek ku niebu i z uwielbieniem zaczęła się przyglądać błyszczącym światełkom, czekając na te spadające. Nie minęło kilka minut a zauważyła pierwszą.
- Spójrz! - krzyknęła podekscytowana. Zamknęła oczy jak zawsze, gdy przyszła kolej na życzenie.
Aby wszystko było dobrze. Aby Draco sobie poradził. - pomyślała na szybko.
- Zaczęło się. - szepnął ślizgon wpatrując się w niebo. Gdzie by nie spojrzeć można było dostrzec spadające światełka. - Dlaczego inni uczniowie nie chcą tego oglądać? To przecież coś niesamowitego.
- Nie wiedzą o tym. Mało kto zadałby sobie tyle trudu by obliczyć, w który dzień to wypada.
- Dlaczego nauka jest dla ciebie taka ważna? - zadał jedno z nurtujących go pytań.
- Ja...chcę pokazać, że nie tylko czarodzieje czystej krwi potrafią.To, że jestem szlamą nie oznacza, że jestem gorsza.
- Nie mów tak na siebie. - wymsknęło się arystokracie, zanim zdążył pomyśleć nad tym, co mówi.
- Sam do niedawna mnie tak nazywałeś. - powiedziała, a uśmiech znikł z jej twarzy.
- To był błąd. - powiedział, chcąc przywrócić wcześniejszy uśmiech.
- Może i tak. Ale to on zmotywował mnie do tego, co robię. Do pokazania wszystkim, że czystość krwi nie ma znaczenia.
Spuścił głowę nie wiedząc co powiedzieć. Jest tyle rzeczy, za które powinien ją przeprosić, tyle, za które powinna chować urazę. A jednak tego nie robi. Siedzi i rozmawia z nim, jak gdyby nigdy nic. Jak gdyby nigdy nie sprawił, że zalewała się łzami. Po raz pierwszy poczuł podziw do tej Gryfonki. Spojrzał na nią przez pryzmat wszystkich wyzwisk, jakimi została kiedykolwiek obrzucona i zrozumiał, jak wiele musiała znieść. Przez tyle lat.
- Granger...- zaczął, chcąc ją w jakimś sposób pocieszyć.
- Tak? - spytała nieobecnym głosem.
- Jesteś silną dziewczyną. - zdecydował się. - I inteligentną czarownicą. - dokończył.
Nastolatka spojrzała na niego zdzwiionym wzrokiem.
- Draconie Malfoy'u czy ty właśnie mnie skomplementowałeś?
- Nie przyzwyczajaj się za bardzo. - burknął, jednocześnie przyznając że właśnie to zrobił.
- Dziękuję. - szepnęła, wstając z wcześniej zajmowanego miejsca. - Zbierajmy się. Już późno.
- Jasne. Chodźmy. - zgodził się i ruszył za dziewczyną. Szli ciemnymi korytarzami, starając się poruszać bezszelestnie. Już po północy, nie powinno ich tu być.
- No to do jutra Malfoy. - pożegnała się i skierowała się do wieży Gryffindoru.
- Do jutra. - odpowiedział, chociaż już nie mogła go usłyszeć. Wolnym korkiem szedł w stronę swojego dormitorium. Wcale nie miał ochoty tam wracać. W porównaniu do Hermiony ludzie, z którymi się zadawał na co dzień byli zarozumiali i fałszywi. O dziwo, coraz bardziej mu to przeszkadzało.

sobota, 7 września 2013

Rozdział szósty

Jestem kochani :) Tak jak obiecałam wstawiam wam kolejny rozdział. Mogą pojawić się w nim jakieś drobne błędy, gdyż nie miałam za dużo czasu żeby sprawdzać go kilkakrotnie, jak robię zawsze z innymi.


- Nie mam teraz ochoty. Zróbmy to co mamy do zrobienia i wynośmy się stąd. - warknął oschle, nie zerkając nawet w jej kierunku.
Wiedziała jak się czuł. Nie winiła go za wrogość, która dzisiaj szczególnie od niego biła, w końcu nie codziennie ludzie dowiadują się, że będą zmuszeni zabić kogoś bliskiego.
- Jak wolisz. - mruknęła zrezygnowana. - Nic na siłę.
- Nie rozumiesz, Granger. - niemal krzyknął, jednocześnie waląc prawą pięścią w stół. - Nic, a nic. Nawet nie masz pojęcia...nie zdajesz sobie sprawy...- mówił przez zaciśnięte zęby. - ..o jak wielu rzeczach nikt cię nie informuje. - zakończył, wydychając głęboko powietrze.
Hermiona patrzyła na niego zmartwionym wzrokiem. Nawet nie wiedział, jak bardzo się mylił.
To ona z ich dwojga wiedziała zdecydowanie więcej.
- Draco...- zaczęła chcąc go pocieszyć.
- Zamknij się! - krzyknął tracąc nad sobą panowanie. - PROSZĘ. - dodał niemal jęcząc.
Wykonała polecenie, podchodząc parę kroków bliżej, kładąc mu dłoń na ramieniu. Zdziwiła się zauważając, że nie strząsnął jej. Wciąż wpatrywał się tępym wzrokiem w swoją zaciśniętą pięść. Jego klatka piersiowa unosiła się zbyt szybko, by nazwać to równomiernym oddychaniem. Decydując się na coś więcej, wolną ręką dotknęła pięści, która automatycznie rozluźniła się.
- Ja wiem, że sobie poradzisz. - powiedziała niemal szeptem i nie odwracając się za siebie wyszła zostawiając arystokratę samego.

Dlaczego ona musi być taka zawzięta, uparta? Dlaczego tak bardzo chce pomóc? Powtarzał w myślach, nie mogąc zrozumieć intencji Gryfonki. Czego ode mnie oczekuje? Nie mam nic, co mógłbym jej dać, nic, czym mogłaby się zainteresować. Podszedł do drzwi wyjściowych, ze zrezygnowaniem opierając o nie czoło.
- Czego ode mnie chcesz, Granger? - szepnął sam do siebie, zanim wyszedł z pomieszczenia kierując się do Pokoju Wspólnego Ślizgonów.

Hermiona powolnym korkiem zmierzała do biblioteki. Wciąż huczały jej w głowie wydarzenia sprzed kilku minut. Przypominała sobie raz po raz wyraz jego twarzy, gdy tak łatwo stracił nad sobą kontrolę, czego teraz pewnie żałuje. Wciąż słyszała jego krzyk, na który nie mogła nic poradzić, chociaż chciała. Na prawdę chciała, by poczuł się lepiej. Chciała wywołać choć chwilowy uśmiech na jego twarzy, sprawić, by zapomniał o tym co go czeka. W końcu to tylko szesnastoletni chłopak, któremu wali się niemal całe życie.
- Dzień dobry. - jej rozmyślania przerwał głos Pani Pince.
- Dzień dobry. - odpowiedziała beznamiętnym tonem i ruszyła w stronę regałów. Sam zapach starych książek uspokoił ją. Zawsze sprawiał, że czuła się bezpiecznie, jak w domu.
Nawet nie zauważyła, kiedy wybiła dwudziesta druga i musiała się pożegnać z wielostronicowymi tomami, które przebierała przez ostatnie godziny.
- Dziś noc spadających gwiazd. - wymruczała do siebie z zadowoleniem, wychodząc z biblioteki. Od ponad roku, co miesiąc w nocy udawała się na szczyt wieży astronomicznej, specjalnie po to by popatrzeć w niebo. Uwielbiała to robić. Wszystko zaczęło się, gdy miała zaledwie cztery latka.

-Pomyśl życzenie. - powiedział jej kiedyś ojciec, gdy leżeli na trawie oglądając błyszczące światełka. Tym wtedy dla niej były. Nie żadne kuliste ciało niebieskie, oddalone od ziemi tysiące lat świetlnych. Po prostu światełka, które kojarzyły jej się z nadzieją.
- Tato...dlaczego one spadają? Nie podoba im się tam, na górze? - spytała zaciekawiona.
- Nie wiem córeczko. Być może tak właśnie jest. - odpowiedział wzdychając.

Od tamtego wieczoru co miesiąc wychodziła przed dom, w nocy obserwując magiczne światełka. Nawet gdy zaczęła uczęszczać do Hogwartu, nie przerwała tradycji. Wieża astronomiczna wydawała jej się idealnym miejscem do obserwacji, więc już od pierwszego roku przychodzi tam regularnie. To niesamowite jak długo mogła przyglądać się kilku milionom świecących punkcików. Gdy zmierzała w stronę wieży, do głowy wpadł jej pewien pomysł.

Za kilka minut przy łazienkach prefektów na drugim piętrze.
Obiecuję, nie pożałujesz.
                                                                H. Granger

Nabazgrała szybki liścik na kawałku pergaminu, czarując go  w pewien szczególny sposób. Za około dziesięć sekund Draco będzie miał w dłoni notkę. Przyjdzie? Nie wiedziała, ale zawsze warto było spróbować. W końcu nic nie straci.

- Nie masz co robić po nocach, Granger? O co chodzi? - chwilę później usłyszała znajomy głos dochodzący zza pleców. Przyszedł.
- Chodź ze mną, musisz coś zobaczyć.

wtorek, 3 września 2013

Niedługo wracam!

Witajcie kochani.
Wiem, że ostatnio zaniedbałam moje blogi i nic nie mogę na to poradzić. Zaczęła się szkoła, jestem w trzeciej gimnazjum ( egzaminy ), a pod koniec wakacji wypadł mi niezapowiedziany wyjazd nad jezioro i nie miałam kiedy pisać, zrozumcie. Wena też jakoś szczególnie mi nie dopisywała ostatnimi czasy.
Ale wracam :) Nowa notka już się pisze i myślę, że pojawi się pod koniec tego tygodnia.
Uprzedzam, że dość często mogą się zdarzać sytuacje takie jak teraz, gdyż nie zawsze mam czas i chęci by tworzyć, więc jakoś musicie to znieść i być cierpliwi. Ale mimo wszystko planuję skończyć tego bloga, więc nie bójcie się, nie zawieszę go ;)

Followers

INFORMACJA