sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział trzeci

W końcu jest! Przepraszam, że tak długo, ale zrozumcie, koniec roku, ocen itd. Teraz wracam do was z nowym rozdziałem, mam nadzieję, że dobrym. Może dużo się w nim nie dzieje, ale nie zamierzam z mojego ff robić jakiegoś taniego romansidła, więc nie oczekujcie szybkiego rozwoju głównego wątku ;)
Postaram się jednak, żeby nie było nudno.

Hermiona po wyjściu z gabinetu profesora szybkim krokiem ruszyła w stronę swojego dormitorium, ściskając w ręku nieduży zwitek pergaminu, zawierający zestaw eliksirów do zrobienia na przyszyły tydzień.
- Granger, zaczekaj! - krzyknął za nią Malfoy.
- Czego? - warknęła, choć zatrzymała się.
- Kiedy się widzimy? Sporo tego, musimy zacząć jak najszybciej. - oznajmił spokojnym głosem, jakby cała poprzednia złość spowodowana wizją spędzenia czasu z Gryfonką ulotniła się.
- Jutro po zajęciach? - zasugerowała z rezygnacją.
Ślizgon skinął tylko głową i odszedł w przeciwną stronę, nie oglądając się za siebie.

Eliksir wielosokowy x4
Szkiele-wzro x10
Wywar żywej śmierci x2
Veritaserum x5
Eliksir pieprzowy x10
Eliksir słodkiego snu x10
Eliksir Wiggenowy x5

Szesnastolatka wpatrywała się w spis wywarów, napisanych zgrabnym pismem przez swojego nauczyciela. Statystycznie rzecz biorąc, aby wyrobić się na czas, będzie zmuszona spędzać większość czasu w Pokoju Życzeń. Perspektywa wielogodzinnego towarzystwa Malfoya nie napawała jej szczególnym optymizmem. Westchnęła tylko i uprzednio chowając pergamin skierowała się do Pokoju Wspólnego.
- Gdzie byłaś? Szukałam cię dzisiaj całe popołudnie! - powiedziała naburmuszona Ginny, gdy tylko Hermiona przekroczyła próg pomieszczenia.
- Yhh....McGonagall poprosiła mnie, żebym pomogła jakiemuś pierwszakowi opanować zaklęcie lewitacji. - skłamała dość gładko i uśmiechnęła się przepraszająco.
- Ahh, no chyba że tak. Masz szczęście. - odpowiedziała wesoło, najwyraźniej usatysfakcjonowana odpowiedzią przyjaciółki i zapraszająco poklepała miejsce obok siebie, siadając na kanapie.
- Hermiona, jesteś! - dobiegł ją radosny okrzyk Rona, który dostrzegł ją wchodząc do pokoju, w chwili gdy usiadła.
- Ohh, Ronaldzie. - jęknęła zdesperowana rudowłosa. - Zawsze musisz się pojawiać w najmniej odpowiednich momentach? Chciałyśmy porozmawiać. - wytłumaczyła i spojrzała na niego srogo. - Idź poszukaj Harry'ego.
- Ma szlaban u Snape'a. Poza tym, nie tylko ty chcesz spędzić z nią trochę czasu. Zagramy w szachy? - skierował pytanie w stronę Granger.
- Jedna partia i znikasz stąd, jasne? - zdecydowała.
- Jak słońce. - odparł zadowolony Gryfon, jednocześnie rozkładając pionki.
Ginny znacząco wywróciła oczami, jednak ostatecznie zgodziła się na taki obrót spraw.
Hermiona dziwnie się czuła spędzając czas na zwykłej rozmowie z przyjaciółmi. Ostatnimi czasy każdą wolną chwilę poświęcała na naukę lub spotkania Zakonu. Nie zdawała sobie nawet sprawy jak bardzo brakowało jej widoku rudej czupryny Ginevry i rozczochranych włosów Harry'ego, który zjawił się chwilę później, wracając ze szlabanu. Nie przypuszczała, że kiedykolwiek poczuje się lepiej słysząc dźwięk ich śmiechów, rozchodzących się po otoczeniu. To wszystko tak bardzo kontrastowało z chłodem i ignorancją Dracona, z którym będzie zmuszona współpracować. Jego powaga i elegancja wykluczają choćby luźną rozmowę, bez zbędnych docinek lub sprzeczek.
- Szach mat. - stwierdził jej przeciwnik po kilkunastu minutach zaciętej walki.
- Jak zwykle najlepszy. - stwierdziła, doskonale zdając sobie sprawę jak wielką przyjemność sprawi mu ten komplement. Szachy, to jedna z niewielu dziedzin w której był naprawdę dobry.
- Chodź Harry, muszę przecież dotrzymać obietnicy. - zadeklarował, podnosząc się z wcześniej zajmowanego miejsca.
- To nie fair, ja nic nie obiecywałem. - zezłościł się Złoty-Chłopiec i na podkreślenie swoich słów rozłożył się na kanapie.
- Oh no dobrze, już dobrze! I tak nic was nie powstrzyma przed zostaniem tutaj. - zgodziła się na ich dalsze towarzystwo Ginny, chwilę później rozpoczynając rozmowę na temat dzisiejszej lekcji zielarstwa.
Hermiona idąc do dormitorium kilka godzin później całkowicie straciła dobre poczucie humoru, które towarzyszyło jej przez cały wieczór. Po tych kilku godzinach spędzonych z rówieśnikami jeszcze gorzej czuła się na myśl, że będzie musiała to poświęcić tworząc eliksiry ze ślizgonem, który w żaden sposób nie będzie chciał urozmaicić wspólnie spędzanych chwil pogawędkami. Westchnęła jedynie wtulając się w miękki materiał poduszki. Najwidoczniej będzie musiała się przyzwyczaić do tego charakteru, który od jutra miał towarzyszyć jej codziennie.

 
                                                                             ******

Widzę, że humorek nie dopisuje Granger. Przykro mi, że dzisiejszego popołudnia nie będę starał się go poprawić. 

Wpatrywała się tępym wzrokiem w niewielki kawałek papieru, przyniesiony przez szkolną sowę. Kątem oka zerknęła na Dracona siedzącego przy stole ślizgonów. Na jego twarzy jak zwykle gościł ironiczny uśmieszek, a blond włosy były idealnie ułożone. Posłała mu grymas niezadowolenia i odwróciła się z powrotem w stronę nadgryzionej kanapki z marmoladą, leżącej na talerzu.
- Co to? - spytał zaciekawiony Wybraniec.
- Nic takiego, list od rodziców. - odpowiedziała najwyraźniej zbyt szybko, gdyż chłopak nie wydawał się przekonany.
Odwróciła wzrok, jednocześnie sięgając do torby po pióro i atrament.

Nawet na to nie liczyłam. Za to ja widzę, że jesteś wprost w siódmym niebie na myśl o moim towarzystwie. Uśmiech nie znika ci z twarzy. Uważaj, bo się zaczerwienię. 

Odpisała niezgrabnie i uprzednio dając sówce garstkę okruszków, przywiązała jej odpowiedź do nóżki. Wiadomość od szesnastolatka zlikwidowała jej pozostałości dobrego samopoczucia. Nawet widok Nevilla, próbującego rozwiązać na kolanie zadanie z eliksirów nie wprawił ją w rozbawienie.
- Co mamy pierwsze? - spytała Rona, siedzącego na przeciwko.
- To zawsze ja zadaję to pytanie. - odparł zdziwiony przyjaciel. - No, ale niech ci będzie. Uznajmy, że dzisiaj dam ci przejąć moją rolę. - dodał, na widok miny Gryfonki.
- A więc?
- Podwójne eliksiry, transmutacja, zielarstwo, a na koniec my wróżbiarstwo, ty chyba numerologię. - wyliczył na palcach po kolei.
- To zbierajmy się, nie możemy się spóźnić. - podsumowała i szybkim krokiem ruszyła w stronę lochów, nie czekając na towarzyszy.

Malfoy widząc, jak Granger wychodzi z sali odszedł od stołu i wolno, jakby od niechcenia skierował się za nią.
- Granger, nie zaczekałaś na mają odpowiedź. - powiedział udając zdruzgotanie, gdy dogonił ją pod klasą eliksirów.
- Być może nie miałam ochoty jej czytać? - odpowiedziała nonszalancko i odwróciła się do niego plecami. Nie miała ochoty powiększać puli minut z nim spędzonych. I tak uzbiera się ich niedługo wystarczjaąco dużo, by popaść w depresję.
Malfoy jedynie prychnął lekceważąco i odszedł, wcześniej celowo rzucając kawałek pergaminu pod jej stopy. Gdy tylko odszedł, wtapiając się w grupkę ślizgonów sięgnęła po niego ukradkiem.

Zaczerwienisz się? Nie wiedziałem, że tak na Ciebie działam. Ale niestety, musisz nacieszyć się widokiem mojego uśmiechu, bo na nic więcej nie możesz liczyć. Szlamu nie dotykam. 

Przeczytała, a złość wypełniła każdą komórkę jej drobnego ciała. Niemal słyszała jego głos przepełniony sarkazmem, mówiący te słowa w jej kierunku. Nieumyślnie zacisnęła dłonie w pięści, przypominając sobie chwilę, gdy trafiła go w twarz na trzecim roku. Ile by dała, żeby mieć okazję to powtórzyć.
- Co jest? - usłyszała głos rudzielca, stojącego tuż obok. Nawet nie zauważyła kiedy się tam zjawił.
- Nic takiego...głowa mnie boli. - wymyśliła na poczekaniu, uśmiechając się ciepło.
- Chodźmy do pani Pomfrey, ona ci...
-Nie trzeba. - przerwała mu wpół zdania. - Zaraz mi przejdzie, naprawdę. - przekonała go i skienieniem głowy wskazała na Snape'a idącego w kierunku klasy.
- Cicho już bądź. To nic takiego. - Szepnęła, nim profesor stanął tuż przed nimi, gestem dłoni wskazując, by uczniowie weszli do sali.

Lekcje minęły jej szybko. Nawet nie zauważyła, gdy nauczycielka numerologi zarządziła koniec zajęć. Idąc w stronę Pokoju Życzeń przed oczami wciąż miała twarz Dracona. Błękitne oczy, pełne obrzydzenia. Pełne nienawiści do szlamowatej krwi. Jego postawa, sztywna, ekstrawagancka, tak bardzo różniąca się od tej, którą widziała tej nocy, gdy wszystkiego się dowiedziała. Teraz wydawał się zupełnie inną osobą, niż wtedy, gdy szlochał jak małe dziecko. Być może była to jedynie chwila słabości, jednak mimo wszystko tamten chłopak zdobył w jakiś sposób jej zaufanie. Ten arogancki i bezczelny, którego ma okazję oglądać na co dzień, wywoływał w niej jedynie niechęć z którą będzie musiała się zmierzyć.
- Malfoy...- syknęła zamiast przywitania, gdy przekroczyła próg umówionego miejsca.
- Granger. - powiedział tym samym tonem, jak zwykle spoglądając w jej stronę z pogardą.

4 komentarze:

  1. To się będzie działo w tym pokoju ... oni się prędzej pozabijają niż uwarzą połowę eliksirów :P no ale dobrze - poczekamy, zobaczymy.
    Rozdział jak zwykle dość ciekawy!

    będzie czerwony pasek ? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ze zniecierpliwieniem czekałam 2 tygodnie na kolejny rozdział, ale warto było. Nie sztuką jest codzienne pisanie mętnych opowiadań, ale sztuką jest napisanie bardzo dobrego w 2 tygodnie.
    Opowiadanie jest, jak zwykle, cudowne. Czekam na następne!

    Pozdrawiam,
    L. A. Mythe

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział fajny, te ich przekomarzanki są na prawdę świetne.
    Coś mi się wydaje, że ta ich współpraca do najłatwiejszych, na pewno na początku nie będzie nie będzie należeć.
    Chociaż liczę, że niedługo już nastąpi jakaś malutka romantyczna chwila.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zostałaś nominowana do Liebster Award. Więcej informacji tutaj: http://dramionetrans.blogspot.com/2013/07/liebster-award.html

    Pozdrawiam,
    Lexie.

    OdpowiedzUsuń

Followers

INFORMACJA