czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział piąty

Wiem, wiem, za długo kazałam wam czekać. Znowu muszę przepraszać.  Ehh...ale nic nie mogę na to poradzić. Ciągle mnie nie ma, a jak jestem to dokucza mi brak czasu. Piątego sierpnia znowu wyjeżdżam na tydzień, więc nowy rozdział prawdopodobnie pojawi się dopiero pod koniec wakacji.



Hermiona powolnym krokiem skierowała się na lekcję zielarstwa. Jak to się mogło stać?!- krzyczała w myślach przerażona. Kiedy wszystko się zmieniło? Dumbledore, Hogwart...te słowa niegdyś dawały jej pewnego rodzaju poczucie bezpieczeństwa. Były jak balsam łagodzący poparzenie. Teraz te słowa mają zupełnie inną definicję. Dyrektor umiera, na szkolnych korytarzach aż roi się od dzieci śmierciożerców, profesor Snape w najbliższym czasie ma zostać mordercą. Mordercą, którego ona będzie musiała usprawiedliwiać. Jednak to wszystko właściwie stawało się nikłe, biorąc pod uwagę jak się teraz czuje Draco. Jest święcie przekonany, że będzie musiał zabić Dyrektora. Zabić osobę, która pierwsza wyciągnęła do niego pomocną dłoń. Ukucnęła przy jednej ze ścian, mając wrażenie że własne nogi nie są w stanie utrzymać balastu emocjonalnego, który w obecnej chwili posiadała. Podciągnęła kolana pod głowę, ukrywając w nich twarz. Odkąd pamięta robi tak gdy ma z czymś problem i najzwyczajniej w świecie musi pomyśleć. Głęboko odetchnęła, powstrzymując łzy. Nigdy nie spodziewała się, że kiedykolwiek życie skłoni ją do takich czynów. Została poproszona o okłamywanie swoich najlepszych przyjaciół, ludzi, którzy byli dla niej jak rodzina. Ron, Harry,Ginny, a nawet Tonks, Remus lub Molly. Żadne z nich nie zdawało sobie sprawy z powagi sytuacji w jakiej się znaleźli. Jedynie Snape. Tylko on o wszystkim wiedział, tylko on mógł z nią porozmawiać na ten temat. Wstała, ręką wygładziła pomiętą spódniczkę i ruszyła w stronę Lochów. Nawet nie zauważyła, gdy jej policzki stały się wilgotne. Stając przed drzwiami do jego komnat otarła je wierzchem dłoni i dwukrotnie zapukała.
- Wejść! - dobiegł ją głos Mistrza Eliksirów. - Co ty tu robisz Granger? Chyba powinnaś być na zajęciach. - warknął, gdy tylko zorientował się kto staje w progu.
- Muszę z Panem porozmawiać. Dyrektor postawił mnie przed faktem dokonanym. To niemożliwe, że nie ma innego wyjścia. Na pewno da się coś zrobić! - ton jej głosu podwyższał się z każdym kolejnym słowem.
- Gdyby była jakaś inna możliwość, skorzystalibyśmy z niej. Dostałaś zadanie. Jesteś członkiem Zakonu, powinnaś być przygotowana na takie okoliczności.
- Nic Pan nie rozumie? Tu chodzi o czyjeś życie. O życie najpotężniejszego czarodzieja wszech czasów i wspaniałego człowieka. Na to nie można tak po prostu zezwolić. - wykłócała się, chodząc po pomieszczeniu, energicznie wymachując rękoma.
- Granger, czy ty myślisz, że to była spontaniczna decyzja do jasnej cholery?! Tak po prostu musi być. Nie zawsze to co słuszne, jest proste.
Trzy kroki w przód, trzy w tył. Trzy w przód, trzy w tył. Próbowała się uspokoić na okrągło powtarzając ten rytuał.
- Siadaj, Granger. - burknął Snape, wskazując dłonią krzesło na przeciw siebie.
Posłuchała. I co on miał teraz zrobić? Nie był żadnym pocieszycielem! Nie miał w tej dziedzinie żadnego doświadczenia.
- Posłuchaj mnie. Zostałaś wybrana nie bez powodu. Pomyśl. Dyrektor ufa ci na tyle, by tyle zostawić w twoich rękach. Uważa, że jesteś inteligentną czarownicą, a ty przez swoją histeryzację możesz zepsuć tą opinie w kilka chwil. Możesz zepsuć coś, na co pracowałaś latami. Zastanów się, Granger. Warto?
- To co osiągnęłam wcale nie daje mi teraz powodu do dumy. - spojrzała na niego gniewnie.
- Być może nie. Ale to nie zmienia faktu, że masz wybór. Jeżeli nie jesteś w stanie wykonać zadania, zawsze mogę rzucić na ciebie Obliviate, a Dyrektorowi powiedzieć, by wyznaczył inną osobę.
- Jest taka możliwość? - zapytała niemal błagalnym głosem.
Nauczyciel skinął jedynie głową.
- Muszę się zastanowić. Dzisiaj wieczorem dam panu odpowiedź. - zdecydowała i zanim zdarzył odpowiedzieć wyszła z gabinetu.
Truchtem biegła w stronę klasy od transmutacji. Druga godzina lekcyjna zaczęła się kilka minut temu.
- Przepraszam za spóźnienie. - powiedziała, ledwo łapiąc oddech gdy weszła do klasy pełnej uczniów.
- Gryffindor traci pięć punktów panno Granger. Z tego co wiem, nie było pani również na zielarstwie. - powiedziała surowo McGonagall.
- Byłam u Pani Pomfrey. Brzuch mnie rozbolał. - wymyśliła na poczekaniu, notując w pamięci, że coraz łatwiej przychodzi jej kłamstwo.
- W takim razie siadaj i otwórz podręcznik na stronie 271. - przyjęła wytłumaczenie nauczycielka.
Dziewczyna usilnie starała się ignorować natarczywe spojrzenia Harry'ego i Rona, siadając w ławce obok. Jej wzrok powędrował w stronę ślizgonów. Draco Malfoy siedział wśród nich. Całą uwagę skupiła na ukradkowe obserwowanie jego osoby. Tępym wzrokiem wpatrywał się w kartki papieru przed sobą, nie biorąc udziału w rozmowach prowadzonych szeptem przez resztę ślizgonów. Wiedziała o czym myślał. Zapewne wciąż nie mógł pogodzić się z tym, co powiedział mu Dyrektor. Wtedy do głowy wpadła jej pewna myśl. On nie ma wyboru. Jest przekonany, że musi zabić Dumbledore'a, by ratować rodzinę. Nie może stchórzyć. A ona? Ona chce się poddać, bo jest słaba. Nie znała na to innego określenia. Woli zapomnieć o tym, co się dzisiaj wydarzyło. Chce zostawić go samego z ciężarem, który musi udźwignąć. On na to nie zasługuje. A jedyne co ona może zrobić, by mu pomóc, to przyjąć zadanie. Stawić jemu czoła. Wykazać się odwagą, jak przystało na prawdziwego Gryfona.
Z zamyślenia wyrwał ją dzwonek kończący zajęcia.
- Już wszystko w porządku? - zapytał zmartwionym głosem Harry, gdy wyszli na korytarz.
- Jasne. Pani Pomfrey potrafi zdziałać cuda. - powiedziała i uśmiechnęła się szeroko. Kiedy nauczyła się tak dobrze kłamać?

                                                                    **********

Szybkim krokiem zmierzała w stronę Pokoju Życzeń. Wciąż miała mętlik w głowie, podobnie jak Malfoy, który miał z nią dzisiaj współpracować.
- Co powiesz na eliksir wielosokowy? - spytała, gdy zastanawiali się wspólnie od czego zacząć.
- Może być. - zgodził się z łatwością i zabrał za przygotowanie potrzebnych składników.
Powietrze elektryzowało napięciem. Hermiona przygotowując swój wywar nie mogła powstrzymać się od zerkania w stronę ślizgona, co on zdawał się ignorować.
- Musimy porozmawiać, Malfoy. - przerwała niezręczną ciszę, wykorzystując wszystkie pokłady odwagi jakie jej zostały.





8 komentarzy:

  1. No i super rozdział! :)
    Brawo!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie będę się powtarzać i nie napiszę, że rozdział znowu jest zajebisty. Ale wiedz, że czekam ze zniecierpliwieniem na następny :P

    Pozdrawiam i życzę natchnienia
    L. A. Myhe

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest świetny, gratuluje.
    czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ugh, przerwać w takim momencie- to powinno być karalne! ;)
    Na Twojego bloga natknęłam się przypadkiem i wiem, że to był strzał w dziesiątkę!
    Piszesz świetnie, a akcja między Draconem i Hermioną rozgrywa się powoli- tak, jak lubię :3
    Pozdrawiam, emersonn
    potterowskie-co-nieco.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział ;3 Czekam na ciąg dalszy i zapraszam do mnie. [http://dramione-miedzy-nami.blogspot.com/] ~Katherina

    OdpowiedzUsuń
  6. Trafiłam na Twojego Bloga dopiero teraz, ale absolutnie nie żałuję. Pomysł jak zrodził się w Twojej głowie jest świetny. Nie pamiętam, abym kiedykolwiek spotkała się z opowiadaniem gdzie Hermiona wie o tym, że Draco jest Śmierciożercą i stara mu się pomóc (na razie oczywiście bez towarzystwa takich uczuć jak miłość).
    Rozdział ciekawy zarówno jak poprzednie, ale i tak 'Prolgou' nic nie przebije. To był majstersztyk!
    Życzę weny i pozdrawiam.

    Pożoga

    PS Ten szablon jest przecudny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo mi się podoba, jest super :D Nominuję cię do Liebster Award, szczegóły tutaj <3 dramione-draco-hermiona-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Nominowałam Cię do Versatile Blogger Award. Więcej informacji na dramionetrans.blogspot.com

    Pozdrawiam,
    Lexie

    OdpowiedzUsuń

Followers

INFORMACJA