sobota, 7 września 2013

Rozdział szósty

Jestem kochani :) Tak jak obiecałam wstawiam wam kolejny rozdział. Mogą pojawić się w nim jakieś drobne błędy, gdyż nie miałam za dużo czasu żeby sprawdzać go kilkakrotnie, jak robię zawsze z innymi.


- Nie mam teraz ochoty. Zróbmy to co mamy do zrobienia i wynośmy się stąd. - warknął oschle, nie zerkając nawet w jej kierunku.
Wiedziała jak się czuł. Nie winiła go za wrogość, która dzisiaj szczególnie od niego biła, w końcu nie codziennie ludzie dowiadują się, że będą zmuszeni zabić kogoś bliskiego.
- Jak wolisz. - mruknęła zrezygnowana. - Nic na siłę.
- Nie rozumiesz, Granger. - niemal krzyknął, jednocześnie waląc prawą pięścią w stół. - Nic, a nic. Nawet nie masz pojęcia...nie zdajesz sobie sprawy...- mówił przez zaciśnięte zęby. - ..o jak wielu rzeczach nikt cię nie informuje. - zakończył, wydychając głęboko powietrze.
Hermiona patrzyła na niego zmartwionym wzrokiem. Nawet nie wiedział, jak bardzo się mylił.
To ona z ich dwojga wiedziała zdecydowanie więcej.
- Draco...- zaczęła chcąc go pocieszyć.
- Zamknij się! - krzyknął tracąc nad sobą panowanie. - PROSZĘ. - dodał niemal jęcząc.
Wykonała polecenie, podchodząc parę kroków bliżej, kładąc mu dłoń na ramieniu. Zdziwiła się zauważając, że nie strząsnął jej. Wciąż wpatrywał się tępym wzrokiem w swoją zaciśniętą pięść. Jego klatka piersiowa unosiła się zbyt szybko, by nazwać to równomiernym oddychaniem. Decydując się na coś więcej, wolną ręką dotknęła pięści, która automatycznie rozluźniła się.
- Ja wiem, że sobie poradzisz. - powiedziała niemal szeptem i nie odwracając się za siebie wyszła zostawiając arystokratę samego.

Dlaczego ona musi być taka zawzięta, uparta? Dlaczego tak bardzo chce pomóc? Powtarzał w myślach, nie mogąc zrozumieć intencji Gryfonki. Czego ode mnie oczekuje? Nie mam nic, co mógłbym jej dać, nic, czym mogłaby się zainteresować. Podszedł do drzwi wyjściowych, ze zrezygnowaniem opierając o nie czoło.
- Czego ode mnie chcesz, Granger? - szepnął sam do siebie, zanim wyszedł z pomieszczenia kierując się do Pokoju Wspólnego Ślizgonów.

Hermiona powolnym korkiem zmierzała do biblioteki. Wciąż huczały jej w głowie wydarzenia sprzed kilku minut. Przypominała sobie raz po raz wyraz jego twarzy, gdy tak łatwo stracił nad sobą kontrolę, czego teraz pewnie żałuje. Wciąż słyszała jego krzyk, na który nie mogła nic poradzić, chociaż chciała. Na prawdę chciała, by poczuł się lepiej. Chciała wywołać choć chwilowy uśmiech na jego twarzy, sprawić, by zapomniał o tym co go czeka. W końcu to tylko szesnastoletni chłopak, któremu wali się niemal całe życie.
- Dzień dobry. - jej rozmyślania przerwał głos Pani Pince.
- Dzień dobry. - odpowiedziała beznamiętnym tonem i ruszyła w stronę regałów. Sam zapach starych książek uspokoił ją. Zawsze sprawiał, że czuła się bezpiecznie, jak w domu.
Nawet nie zauważyła, kiedy wybiła dwudziesta druga i musiała się pożegnać z wielostronicowymi tomami, które przebierała przez ostatnie godziny.
- Dziś noc spadających gwiazd. - wymruczała do siebie z zadowoleniem, wychodząc z biblioteki. Od ponad roku, co miesiąc w nocy udawała się na szczyt wieży astronomicznej, specjalnie po to by popatrzeć w niebo. Uwielbiała to robić. Wszystko zaczęło się, gdy miała zaledwie cztery latka.

-Pomyśl życzenie. - powiedział jej kiedyś ojciec, gdy leżeli na trawie oglądając błyszczące światełka. Tym wtedy dla niej były. Nie żadne kuliste ciało niebieskie, oddalone od ziemi tysiące lat świetlnych. Po prostu światełka, które kojarzyły jej się z nadzieją.
- Tato...dlaczego one spadają? Nie podoba im się tam, na górze? - spytała zaciekawiona.
- Nie wiem córeczko. Być może tak właśnie jest. - odpowiedział wzdychając.

Od tamtego wieczoru co miesiąc wychodziła przed dom, w nocy obserwując magiczne światełka. Nawet gdy zaczęła uczęszczać do Hogwartu, nie przerwała tradycji. Wieża astronomiczna wydawała jej się idealnym miejscem do obserwacji, więc już od pierwszego roku przychodzi tam regularnie. To niesamowite jak długo mogła przyglądać się kilku milionom świecących punkcików. Gdy zmierzała w stronę wieży, do głowy wpadł jej pewien pomysł.

Za kilka minut przy łazienkach prefektów na drugim piętrze.
Obiecuję, nie pożałujesz.
                                                                H. Granger

Nabazgrała szybki liścik na kawałku pergaminu, czarując go  w pewien szczególny sposób. Za około dziesięć sekund Draco będzie miał w dłoni notkę. Przyjdzie? Nie wiedziała, ale zawsze warto było spróbować. W końcu nic nie straci.

- Nie masz co robić po nocach, Granger? O co chodzi? - chwilę później usłyszała znajomy głos dochodzący zza pleców. Przyszedł.
- Chodź ze mną, musisz coś zobaczyć.

2 komentarze:

  1. W takim momencie kończyć to grzech, no jak można?! swietnie opisujesz emocje bohaterów. To, jak Draco troszeczkę nakrzyczał na Mionę było genialne. Bardzo podobał mi się jeden akapit : "-Pomyśl życzenie. - powiedział jej kiedyś ojciec, gdy leżeli na trawie oglądając błyszczące światełka. Tym wtedy dla niej były. Nie żadne kuliste ciało niebieskie, oddalone od ziemi tysiące lat świetlnych. Po prostu światełka, które kojarzyły jej się z nadzieją.
    - Tato...dlaczego one spadają? Nie podoba im się tam, na górze? - spytała zaciekawiona.
    - Nie wiem córeczko. Być może tak właśnie jest. - odpowiedział wzdychając.".
    Świetne, po prostu świetne! Rozdział troszeczkę króciutki, ale jego treść jest najlepsza.
    Wpadnij do mnie!
    dramione-sztuka-malzenstwa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, że dodałaś rozdział. Szkoda, że krótki i że skończyłaś w takim momencie, ale i tak mi się podobał :)
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Pożoga

    OdpowiedzUsuń

Followers

INFORMACJA